2017-12-15

Rozdział 5 / 7

[...]
W sali tronowej Pałacu Letniego w Erji-Nubba zgromadzili się wszyscy członkowie panującego rodu Jaaranohów i głowy większości z najznamienitszych rodzin wchodzących w skład szeroko rozumianego dworu w Erji. Uwaga ich wszystkich skupiała się na kilkunastu przedstawicielach rodu Acciante, w tym niemal w całości na hrabim Alfredzie Acciante i jego synu, Roderyku. Pomiędzy nimi, a skupionymi wokół tronu Jaaranohami stało troje Fantasmagoryków. Tym razem to Mistrz Hamal Kahyss przedstawił to, czego dzień wcześniej dowiedział się Ymgrael o problemie, z jakim od pewnego czasu borykała się księżniczka Pygraela. Również on był tym, który publicznie oskarżył Roderyka Acciante o wykorzystanie magicznego stworzenia, jakim był zniewolony, zmodyfikowany salmarn, do dręczenia, a w konsekwencji śmierci księżniczki. Podczas oficjalnego przesłuchania, Ymgrael mógł co najwyżej dopowiadać szczegóły. Występował tu w roli Fantasmagoryka, nie zaś księcia, którym był. A to wymagało usunięcia się w cień mentora nawet, jeżeli wszyscy zdawali sobie sprawę, że to on odkrył źródło problemu i rzucił podejrzenie na ród Acciante.
Alfred wysłuchał wszystkiego ze spokojem, choć widać było, że jest jest to jedynie maska, pod którą skrywa poddenerwowanie. Tego samego nie można było powiedzieć o jego dziedzicu. Roderyk kilkukrotnie próbował przerwać Kahyssowi, za każdym razem gdy Mistrz Kolektywu Fantasmagoryków insynuował, lub wprost zarzucał winę Roderykowi. W końcu, gdy wszystko co do tej pory odkryto, zostało powiedziane, przyszła kolej przesłuchania.
– Nic nie zrobiłem! - Roderyk pierwszy zabrał głos, gdy Hamal Kahyss umilkł, oddając głos Księżnej Mevgraeli. - Pygraelo, przecież nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy!
Siedząca pomiędzy swoim bratem i ojcem Pygraela z przestrachem opuściła głowę, wpatrując się w zdobioną posadzkę. Wyglądała tak, jak Ymgrael zapamiętał ją z poprzedniego dnia. Była cieniem dawnej siebie, o bladej ze zmęczenia cerze i podkrążonych oczach. Widział jednak, że salmarn o imieniu Fons, wywiązuje się ze swojej części porozumienia z akolitą i pozwala księżniczce na choć odrobinę snu wolnego od koszmarów. Ymgrael był przy tym pewny, że to wszystko odbije się na psychice kuzynki. Nawet gdy uwolni się już od koszmarów, jakie zsyłał na nią Fons, pamięć o nich pozostanie z nią do końca życia.
– Skąd w takim razie wisior z rdzeniem salmarna znalazł się na twojej szyi, wicehrabio? Z relacji Mistrza Kahyssa wiemy już, jak taki przedmiot wygląda i opis ten jest zbieżny z biżuterią, którą miałeś ze sobą podczas wczorajszej uczty – zapytała Księżna Mevgraela, w typowy dla siebie, stanowczy, dosyć chłodny ale i bezstronny sposób.
– I gdzie jest obecnie? Widać, że nie masz go na szyi – wtrącił się książę Gisgrael. Jako ojciec Pygraeli, z ledwością pohamowywał emocje, tak wyraźnie malujące mu się na twarzy.
Roderyk spojrzał najpierw na Księżną, później na twarze Gisgraela, Pygraeli i swojego przyjaciela, Kangraela. Wicehrabia ze strachu trząsł się na całym swym nastoletnim ciele, co harmonizowało z jego wiekiem, lecz nie pozycją społeczną jaką posiadał. Już otwierał usta by odpowiedzieć, lecz spłonął nieoczekiwanym rumieńcem, odwracając przy tym wzrok.
W reakcji na to krok do przodu postawił jego ojciec. Alfred wziął głęboki wdech, nim przemówił do Jaaranohów. Jego siwiejące włosy, ostre rysy twarzy i lekko zadarty nos nadawały mu nieco drapieżny wygląd, który łagodził starannie dobrany ubiór.
– Miłościwa pani, niech mi wolno wyjaśnić to nieporozumienie. Sytuacja jest niestety kłopotliwa i niezręczna dla mojego syna, a w trosce o jego dobre imię czuję się zmuszony przedstawić sprawę z należytą odpowiedzialnością i wszelkimi znanymi mi informacjami.
– Proszę, hrabio Acciante, słuchamy – Mevgraela skinęła nieznacznie głową.
– Zaraz po rodzie Jaaranohów, moja rodzina należy do jednej z posiadających najbogatsze przez upływ czasu tradycje i udokumentowany rodowód. Mniemam, że nie będzie dla nikogo z tu obecnych ujmą, gdy stwierdzę, że Acciante, zaraz po rodzie panującym, mają największy wpływ na politykę i gospodarkę Księstwa Erji – Alfred Acciante przemawiał do wszystkich zgromadzonych, większość uwagi skupiając na Księżnej. - Taki status społeczny zobowiązuje nas do wielu kwestii, wiąże się z szczególnego rodzaju prestiżem, ale i mniej oficjalnymi, żeby nie powiedzieć zakulisowymi działaniami, nie koniecznie inicjowanymi przez nas.
– Do rzeczy, hrabio. Wszyscy wiemy jakie wpływy mają Acciante. Co to ma wspólnego z zamachem na zdrowie i życie mojej siostry? - odezwał się z chłodem młody Kangrael. Ymgrael wiedział, że jego kuzyn nie wierzy w winę Roderyka, jednak nigdy nie darzył szczególną sympatią seniora rodu, którego częścią był jego przyjaciel.
– Młody książę, jestem pewny, że wiesz co mam na myśli – Alfred Acciante rozluźnił nieco spięte mięśnie. - Renoma naszego rodu i natura ludzka dają efekt znany każdemu wpływowemu, lub zamożnemu człowiekowi. Mój syn, podobnie jak jego dwaj starsi bracia, już wcześniej otrzymywał wiele mniej lub bardziej kosztownych podarków, dostarczanych nam z oficjalnym wskazaniem darczyńcy, lub z zachowaniem jego anonimowości, zwykle do pewnego czasu. Tymi, którzy trudzili się, by w ten sposób przypodobać się moim synom i mnie, łączył jeden, tak bardzo ludzki przymiot.
Hrabia Acciante zawiesił na chwilę swój monolog, pozwalając by choć część zgromadzonych samemu zorientowała się, co ma na myśli. Był to klasyczny zabieg retoryczny, zjednujący sobie publiczność, która sama wpadała na ten sam sposób myślenia, co on. Dopiero po dwóch albo trzech sekundach wyjaśnił:
– Każdy z nich był ojcem. Każdy miał córkę, którą chciał wydać za mężczyznę szlachetnie urodzonego i zapewniającego ich rodowi powiązania z potężniejszymi od nich. Tak to funkcjonuje od tysięcy lat.
Po twarzach zebranych przemknął nikły cień uśmiechu, połączony ze zrozumieniem. Jedynie Ymgrael i kilka innych osób wysłuchało tego ze wzgardą. Najbardziej negatywnie zareagowała jednak milcząca do tej pory Nerana, unosząc gniewnie podbródek i łypiąc na Hrabiego swoim przenikliwym spojrzeniem. Ymgrael wiedział, że ani on, ani Kahyss nie zdołają powstrzymać jej od wtrącenia się. Liczył tylko na to, że jej ingerencja nie przyniesie więcej problemów. Znał Neranę, podobnie jak znał obyczaje dworzan w Erji. Była to mieszanka, z której nie mogło wyniknąć nic dobrego.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz