Samotny ptak - jeden z ostatnich, które przez nieuwagę pozostały w tej okolicy - leciał nisko, rzucając długi cień wszędzie tam, gdzie się znalazł. Spalona od bitewnej pożogi ziemia dymiła z lekka, zasnuwając otoczenie zwiewnym, lecz dostrzegalnym obłokiem gryzącego dymu. Czarny duch przestworzy mknął na swych skrzydłach, obserwując z bezpiecznej odległości zgliszcza jakie pozostały z małej osady. Choć był tylko zwierzęciem, ptak instynktownie wiedział, że nie jest to dobre miejsce. Mijając zwłoki Wetromów i Oekletho, niektóre świeższe, inne noszące już pierwsze ślady rozkładu, czuł telepanie swego małego serduszka, gdy próbował co sił odlecieć dalej. Zdewastowane ruiny małej mieściny Ludzi nie nadawały się na schronienie, a wszechobecny odór śmierci zwiastować mógł tylko najgorsze. Ptak leciał długo; skrzydlaty świadek okropieństw, których nie mógł rozumieć widział ślady okrucieństwa istot rządzących tym światem. W końcu, głodny i zmęczony, przycupnął na jednym z nieco wyższych murków. Kracząc kilkakrotnie, obserwował stamtąd scenę, mającą miejsce nieopodal. Ptak nie czuł osobistego zagrożenia. Przyglądał się jedynie bez zrozumienia, jak istoty odpowiedzialne za wszechobecne zniszczenia, toczą ze sobą bój. Nie przerażał go huk wystrzałów, czy krzyki umierających. Nie dlatego jednak, że był dzielny, ani nawet nie przez to, iż już kilka razy widział walki istot inteligentnych. Czarny ptak zwyczajnie ogłuchł, pozbawiony słuchu przez pobliską mu eksplozję, która cudem nie zabiła go kilkanaście dni wcześniej. Nieświadomy zagrożenia, biernie przyglądał się zajściu, regenerując siły.
Walczący nawet nie zauważyli cichego obserwatora, zbyt skupieni na sobie nawzajem, aby zwracać uwagę na takie drobiazgi. Liczyło się tylko starcie, krew pulsująca w głowie, adrenalina przemierzająca najskrytsze zakamarki organizmu. Walka o jeszcze jedno uderzenie serca, jeszcze jeden oddech. Obie strony robiły to – w ich wyobrażeniu – w imię wyższej sprawy. Po jednej stronie Oekletho, zjednoczeni wolą swych potężnych władców, walczący na rozkaz Pary Królewskiej. Po drugiej żołnierze Federacji Wetromów, Ludzie toczący bój o własne ziemie i odparcie napastnika. Kryjąc się pośród zgliszczy, ostrzeliwali swoje pozycje.