[...]
– Jeszcze dzisiaj nakażę
przesłuchanie Lorelei z Bezdrzew – powiedział Mistrz Bader. -
Musimy ustalić czy to rzeczywiście ona rzuciła klątwę oraz czy
w związku z tym nie jest jej potrzebna pomoc psychologiczna lub
duchowa.
– Tymczasem jednak dokończmy
kwestię dzisiejszego zdjęcia klątwy – uśmiechnął się Mistrz
Kahyss, nieco wygodniej rozsiadając się na zdobionym krześle. -
Akolito Jaaranoh, na podstawie tego co do tej pory powiedziałeś,
można wysnuć pewne wnioski, wyjaśniające twoje metody. Niemniej
dochowajmy formalności. Powiedz nam, czemu we śnie Boba z Bezdrzew
dopuściłeś się tylu morderstw?
– Bo była to jedyna metoda na
zdjęcie klątwy – Ymgrael powiedział z całą stanowczością. -
Po ustaleniu jaką historię ma wieś Bezdrzewy, zapoznaniu się z
wydarzeniami, które doprowadziły do śpiączki Boba, a na koniec
zestawieniu tego ze słowami klątwy rzuconej przez Lorelei widać,
że nie było innej drogi. Najwięcej trudu sprawiło mi ustalenie
czym w zasadzie jest „dębowa krew” ze słów klątwy. Jeszcze
chwilę po wejściu do snu wahałem się, czy obrałem dobry
kierunek. Krótki test wykonany na liściu dębu i brak przy tym
realizacji dalszych słów klątwy upewniły mnie, że dobrze
odczytałem wskazówki. „Dębowa krew” to po prostu krew
mieszkańców Bezdrzew – od wieków związanych z Dębową Panią.
– A fragment o przykładaniu
„twarzy dziedzica”? - zapytał Mistrz Bader, choć dobrze znał
odpowiedź. Widział co dokładnie Ymgrael wraz z Neraną i Jamlenem
zrobili.
– Bob jest jedynym męskim
potomkiem swojego zmarłego ojca. Pamiętając o tym, że tego
ostatniego zmiażdżył konar dębu stojącego pośrodku wioski,
połączyłem senne drzewo z tragicznie zmarłym. Jak widać słusznie.
Wszystko, od nastraszenia Bezdrzewian, po zdjęcie klątwy, miało
sens.
– Po co straszyć chłopów? O tym
nie było słowa w klątwie – powiedział z udawaną zadumą
Kahyss.
– Bardziej chodziło o
nastraszenie samego Boba. Silne emocje we śnie pomagają się
wybudzić. Nie ma to tak wielkiego przełożenia na sen w śpiączce,
ale uznałem, że przemówienie do Bezdrzewian doda wszystkiemu
realizmu, a samemu Bobowi nie zaszkodzi. Mnie osobiście bardziej
ciekawią dwie inne rzeczy – zawiesił myśl Ymgrael, by po chwili
ciszy podjąć temat dalej: - Dlaczego Lorelei zwraca się w klątwie
do Boba raz w pierwszej osobie, a innym razem mówi o nim w
trzeciej. No i na bogów! Ona miała czternaście lat, a jedynym
sposobem zdjęcia klątwy uczyniła dokonanie rzezi na mieszkańcach
jej wioski, która doprowadzić miała do płaczu jej ojca,
zamienionego wewnątrz snu w drzewo! Mam nadzieję, że
zapowiedziana przez Mistrza Badera pomoc psychologiczna i duchowa będzie
bardziej kompetentna niż przedstawiciele Kolektywu wysyłani
wcześniej do Bezdrzew.
– Co za arogancja... - pod nosem
rzekł Lim, odwzajemniając Ymgraelowi nienawistne spojrzenie.
– Z całą pewnością tak właśnie
będzie – powiedział Bader, nie zwracając większej uwagi na
przytyk Ymgraela do Lima. - Usłyszeliśmy wszystko co chcieliśmy,
dziękujemy akolito, możesz opuścić podium. Niechaj zwycięży
Świadomość!
– Niechaj zwycięży! - odzew
przetoczył się po sali.
Ymgrael skinął Mistrzom głową,
po czym odwrócił się, wypatrzył w tłumie Neranę i Jamlena, a następnie z ulgą ruszył w ich kierunku. Zgromadzeni wewnątrz Auli
zaczęli powoli wstawać ze swych miejsc. Wtedy ponownie zagrzmiał na
sali głos Antoniego Badera, mówiącego głośniej niż podczas
przesłuchania Ymgraela.
– Przejdziemy teraz do drugiej
części dzisiejszej indagacji. – wzrok zgromadzonych momentalnie
pomknął w stronę przewodniczącego konsylium. - Mistrzu Roberze
Limie, proszę zająć miejsce na podium.
Prędkość, z jaką Ymgrael
odwrócił się na pięcie słysząc te słowa sprawiła, że na
chwilę stracił równowagę. Potrzebował dłuższej chwili by
przypomnieć sobie, że wciąż stoi blisko środka Auli, widoczny
dla wszystkich. W tym Lima, który spoglądał teraz z wściekłością
to na niego, to na Badera. Nie mogąc powstrzymać uśmiechu
wstępującego na twarz - i nawet się na to nie siląc – Ymgrael
lekkim krokiem wkroczył na zdobione schody. Zanim dotarł do jednego
z górnych rzędów, gdzie czekali na niego już przyjaciele o
identycznych wyrazach twarzy, Mistrz Lim wgramolił się niezdarnie
na podium. Cały czerwony z gniewu, wpatrywał się teraz w
korpulentnego Badera, rzucającego mu obojętne spojrzenie z góry.
Ymgrael w milczącej satysfakcji
usiadł pomiędzy Neraną i Jamlenem, przyglądając się tak rzadko
spotykanemu widowisku – Mistrz Kolektywu, o tak wysokiej randze w
hierarchii jak Lim, przesłuchiwany publicznie przed całym
konsylium, stanowił zjawisko zdarzające się raz na kilkanaście,
czy kilkadziesiąt lat.
Bader zaczął od wyjaśnienia
czemu Lim musiał zająć miejsce na podium. Płynnie przeszedł
później do wyjaśnienia, dlaczego próba udaremnienia Ymgraelowi
zdjęcie klątwy, stanowi tak ciężkie przewinienie. Po długim
przytaczaniu praw, które złamał Lim w czasie ostatniego pobytu we
śnie Boba z Bezdrzew, Antoni Bader dał czas Limowi na
przedstawienie swojej wersji wydarzeń. Czas, który minął
Ymgraelowi wyjątkowo szybko. Nie tylko jemu, sądząc po reakcjach
Nerany na bełkot Lima, kontrowany przez Badera i wspierającego go
Kahyssa. Na koniec, po przesłuchaniu nazywanym przez Badera wciąż
górnolotnie „indagacją”, Ymgrael nie mógł uwierzyć, że ten
dzień kończy się w tak sprawiedliwy - jego zdaniem - i
satysfakcjonujący sposób. I choć Lim nie został wydalony z
Kolektywu i zachował stanowisko, stanowczość Badera - ocierająca
się swą formą niemal o okrucieństwo – wskazywała jasno, że
odpowiedniej kary nie uniknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz