2017-07-14

Rozdział 3 / 1

– Szykujesz się jak baba! - żachnęła się Nerana, łapiąc za swoje biodra. - Na co ci tyle ubrań?! Za trzy dni wracamy!
– Zabawne, że akurat ty to mówisz... - bąknął pod nosem Ymgrael, grzebiąc w ciężkiej skrzyni, w której trzymał część cywilnej garderoby.
– Bo jestem kobietą?! Proszę cię... - dziewczyna prychnęła, a widząc co Ymgrael wyjmuje ze skrzyni, podeszła do niego i wyrwała mu z dłoni fikuśne nakrycie głowy. - Kapelusz? Kapelusz?!
Dotąd zgięty wpół Ymgrael wyprostował się, patrząc nieco z góry na przyjaciółkę. Na jego brodatą twarz wstąpił maskowany wąsem uśmiech.
– Ty nie jesteś babą. Raczej anielicą, która zamiast spokojnie bujać się po obłokach, posadziła swoje cztery litery na padole łez śmiertelników z zamiarem zbawiania nas – oczywiście na swój własny sposób.
Nerana przez chwilę wpatrywała się bez słowa w Ymgraela. W końcu uniosła jedną brew.
– To było nawet miłe. - w tym momencie do podniesionej brwi dołączyła druga. - Zaraz, czy ty mi właśnie ubliżyłeś?
– A gdzieżbym śmiał...
– Jasne! - dziewczyna zrobiła groźną minę. - W zasadzie nazwałeś mnie upadłą anielicą. Czyli diablicą! Niech cię...
– ... piekło pochłonie! - dokończył za nią Ymgrael, na co oparty o ścianę Jamlen zareagował cichym śmiechem.
Nerana odwróciła się do niego, posyłając kolejne, ostre do bólu, spojrzenie.
– A ty nie masz co robić? Nie widziałam żebyś się spakował. No ruchy, ru...
– Rozczaruję cię, Nera, ale nie jadę - powiedział Jamlen na pozór z uśmiechem.
Tym razem oboje: Nerana i Ymgrael wpatrywali się w wysokiego blondyna z niekrytym zaskoczeniem.
– Ej no! Jeszcze wczoraj tak się ekscytowałeś wyjazdem! - zaprotestował Ymgrael.
– Innym razem pokażesz mi swoje księstewko, mój bracie – kamracie. - Jamlen uśmiechnął się smętnie. - Nasze poczciwe Baderzystko dało mi chyba z tonę papierzysk do przeglądnięcia.
– Było nie bawić się w czarowanie jego krzesła... - Nerana spojrzała na niego z dezaprobatą.
– E tam, warto było! - Jamlen beztrosko wzruszył ramionami. - Za widok jego pulchnego dupska zatapiającego się w tej galarecie, w którą zamieniło się siedzisko, mogę przerobić i dwie tony dokumentów!
Tym razem to Ymgrael się zaśmiał, również doskonale pamiętając – słynny już na cały Kolektyw – żart Jamlena.
– Dorośnijcie – powiedziała Nerana, przewracając oczami.
– Skończyłem! - oświadczył Ymgrael gwałtownie i pełen entuzjazmu.
– A kapelutek jedzie? - zadziornie zapytał Jamlen, na co Ymgrael wyrwał nakrycie głowy z rąk Nerany.
– Jedzie! - oznajmił akolita, zakładając zakrzywiony kapelusz w jasnofioletowej barwie.
Gdy Nerana już przygotowywała się do zdjęcia z głowy Ymgraela części garderoby, która ewidentnie kłóciła się z jej poczuciem estetyki, drzwi do pomieszczenia otworzyły się, wpuszczając do środka Mistrza Kahyssa.
Młody jak na stanowisko, które piastował, niski blondyn obrzucił taksującym spojrzeniem akolitów, a dostrzegając co Ymgrael ma założone na głowę, uśmiechnął się z satysfakcją i rzekł:
– Widzę, że znalazłeś swoją tudu. Dobrze, Nerana, tu kładę twoją. Postaraj się, żeby się nie pogięła – mówiąc to, położył podobny, jednak rozgałęziony na dwie strony i w obie przekrzywiony kapelusz, o błękitnym zabarwieniu.
– Dlaczego Mistrzu?! - dziewczynie odebrało na chwilę mowę, po czym zrobiła obrażoną minę. - Nie założę tego.
– To oficjalne nakrycie głowy wszelkich oficjeli odwiedzających Księstwo Erjin. Pokazywanie się bez tego na dworze jest ogromnym nietaktem – wyjaśnił spokojnie Kahyss.
– No, przecież lubisz folklor. – Ymgrael, uśmiechając się, wskazał brodą na błękitne tudu, nawiązując do pochodzenia Nerany z niższych warstw społecznych i jej faktycznego zamiłowania do wszystkiego co związane ze starymi zwyczajami i wsią.
Dziewczyna, cała czerwona na twarzy – przypominając przez chwilę żeńską wersję Mistrza Lima – podeszła do komody, wzięła z odrazą kapelusz i bez słowa spakowała go do swojej małej torebki, nie zważając na możliwość pogniecenia go.
– Chociaż kolor ładny – powiedziała pod nosem, uroczo zadzierając swój mały nosek.
– Podziękuj Ymgraelowi, miałem kupić ci czerwone tudu – rzekł Kahyss nieświadom, że tym tylko potęguje negatywne emocje Nerany, które dziewczyna próbowała zogniskować w morderczym spojrzeniu posłanym w stronę brodatego akolity.
– Kiedy wyruszamy? - zapytał Ymgrael po chwili ciszy.
– Jeżeli jesteście spakowani to teraz. Czeka nas długa droga, bo na miejsce udamy się powozem -odpowiedział Kahyss, zacierając ręce na znak gotowości.
– A czemu nie magiochodem? - zdziwiła się Nerana. - To potrwa kilkanaście dni!
– Po drodze zrobimy sobie powtórkę z historii i obyczajów regionu. - Mistrz uśmiechnął się.
– Przecież pan nie uczy historii. – Nerana zmrużyła oczy. - To działka Vogha.
– Nie uczę, ale to nie znaczy, że jej nie znam, niesforna akolitko! - Kahyss powiedział z udawaną groźbą, machając palcem wskazującym. - Poza tym na dwór lepiej zajechać powozem niż magiochodem. Tak jest bardziej elegancko.
Nerana przewróciła oczami, wydając pełen irytacji, bliżej nieokreślony fonetycznie dźwięk. Wzięła swoją małą torebkę i bez słowa wyszła z pokoju, nie zwracając uwagi na Kahyssa, który odprowadził ją zdziwionym spojrzeniem, które następnie przeniósł na Ymgraela.
– Tylko tyle ubrań wzięła? - zapytał, wciąż z tym samym wyrazem twarzy.
– Yhym – Ymgrael przytaknął z uśmiechem, łapiąc dwie duże torby podróżne.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz