– Szykujesz się jak baba! -
żachnęła się Nerana, łapiąc za swoje biodra. - Na co ci tyle
ubrań?! Za trzy dni wracamy!
– Zabawne, że akurat ty to
mówisz... - bąknął pod nosem Ymgrael, grzebiąc w ciężkiej
skrzyni, w której trzymał część cywilnej garderoby.
– Bo jestem kobietą?! Proszę cię...
- dziewczyna prychnęła, a widząc co Ymgrael wyjmuje ze skrzyni,
podeszła do niego i wyrwała mu z dłoni fikuśne nakrycie głowy.
- Kapelusz? Kapelusz?!
Dotąd zgięty wpół Ymgrael
wyprostował się, patrząc nieco z góry na przyjaciółkę. Na jego
brodatą twarz wstąpił maskowany wąsem uśmiech.
– Ty nie jesteś babą. Raczej
anielicą, która zamiast spokojnie bujać się po obłokach,
posadziła swoje cztery litery na padole łez śmiertelników z
zamiarem zbawiania nas – oczywiście na swój własny sposób.
Nerana przez chwilę wpatrywała
się bez słowa w Ymgraela. W końcu uniosła jedną brew.
– To było nawet miłe. - w tym
momencie do podniesionej brwi dołączyła druga. - Zaraz, czy ty mi
właśnie ubliżyłeś?
– A gdzieżbym śmiał...
– Jasne! - dziewczyna zrobiła
groźną minę. - W zasadzie nazwałeś mnie upadłą anielicą.
Czyli diablicą! Niech cię...
– ... piekło pochłonie! - dokończył za nią Ymgrael, na co oparty o ścianę
Jamlen zareagował cichym śmiechem.
Nerana odwróciła się do niego,
posyłając kolejne, ostre do bólu, spojrzenie.
– A ty nie masz co robić? Nie
widziałam żebyś się spakował. No ruchy, ru...
– Rozczaruję cię, Nera, ale nie
jadę - powiedział Jamlen na pozór z uśmiechem.
Tym razem oboje: Nerana i Ymgrael
wpatrywali się w wysokiego blondyna z niekrytym zaskoczeniem.
– Ej no! Jeszcze wczoraj tak się
ekscytowałeś wyjazdem! - zaprotestował Ymgrael.
– Innym razem pokażesz mi swoje
księstewko, mój bracie – kamracie. - Jamlen uśmiechnął się
smętnie. - Nasze poczciwe Baderzystko dało mi chyba z tonę
papierzysk do przeglądnięcia.
– Było nie bawić się w
czarowanie jego krzesła... - Nerana spojrzała na niego z
dezaprobatą.
– E tam, warto było! - Jamlen
beztrosko wzruszył ramionami. - Za widok jego pulchnego dupska
zatapiającego się w tej galarecie, w którą zamieniło się
siedzisko, mogę przerobić i dwie tony dokumentów!
Tym razem to Ymgrael się
zaśmiał, również doskonale pamiętając – słynny już na cały
Kolektyw – żart Jamlena.
– Dorośnijcie – powiedziała
Nerana, przewracając oczami.
– Skończyłem! - oświadczył
Ymgrael gwałtownie i pełen entuzjazmu.
– A kapelutek jedzie? - zadziornie
zapytał Jamlen, na co Ymgrael wyrwał nakrycie głowy z rąk
Nerany.
– Jedzie! - oznajmił akolita,
zakładając zakrzywiony kapelusz w jasnofioletowej barwie.
Gdy Nerana już przygotowywała
się do zdjęcia z głowy Ymgraela części garderoby, która
ewidentnie kłóciła się z jej poczuciem estetyki, drzwi do
pomieszczenia otworzyły się, wpuszczając do środka Mistrza
Kahyssa.
Młody jak na stanowisko, które
piastował, niski blondyn obrzucił taksującym spojrzeniem akolitów,
a dostrzegając co Ymgrael ma założone na głowę, uśmiechnął
się z satysfakcją i rzekł:
– Widzę, że znalazłeś swoją
tudu. Dobrze, Nerana, tu kładę twoją. Postaraj się, żeby się
nie pogięła – mówiąc to, położył podobny, jednak
rozgałęziony na dwie strony i w obie przekrzywiony kapelusz, o
błękitnym zabarwieniu.
– Dlaczego Mistrzu?! - dziewczynie
odebrało na chwilę mowę, po czym zrobiła obrażoną minę. - Nie
założę tego.
– To oficjalne nakrycie głowy
wszelkich oficjeli odwiedzających Księstwo Erjin. Pokazywanie się
bez tego na dworze jest ogromnym nietaktem – wyjaśnił spokojnie
Kahyss.
– No, przecież lubisz folklor. –
Ymgrael, uśmiechając się, wskazał brodą na błękitne tudu,
nawiązując do pochodzenia Nerany z niższych warstw społecznych i
jej faktycznego zamiłowania do wszystkiego co związane ze starymi
zwyczajami i wsią.
Dziewczyna, cała czerwona na
twarzy – przypominając przez chwilę żeńską wersję Mistrza
Lima – podeszła do komody, wzięła z odrazą kapelusz i bez słowa
spakowała go do swojej małej torebki, nie zważając na możliwość
pogniecenia go.
– Chociaż kolor ładny –
powiedziała pod nosem, uroczo zadzierając swój mały nosek.
– Podziękuj Ymgraelowi, miałem
kupić ci czerwone tudu – rzekł Kahyss nieświadom, że tym tylko
potęguje negatywne emocje Nerany, które dziewczyna próbowała
zogniskować w morderczym spojrzeniu posłanym w stronę brodatego
akolity.
– Kiedy wyruszamy? - zapytał
Ymgrael po chwili ciszy.
– Jeżeli jesteście spakowani to
teraz. Czeka nas długa droga, bo na miejsce udamy się powozem
-odpowiedział Kahyss, zacierając ręce na znak gotowości.
– A czemu nie magiochodem? -
zdziwiła się Nerana. - To potrwa kilkanaście dni!
– Po drodze zrobimy sobie powtórkę
z historii i obyczajów regionu. - Mistrz uśmiechnął się.
– Przecież pan nie uczy historii.
– Nerana zmrużyła oczy. - To działka Vogha.
– Nie uczę, ale to nie znaczy, że
jej nie znam, niesforna akolitko! - Kahyss powiedział z udawaną
groźbą, machając palcem wskazującym. - Poza tym na dwór lepiej
zajechać powozem niż magiochodem. Tak jest bardziej elegancko.
Nerana przewróciła oczami,
wydając pełen irytacji, bliżej nieokreślony fonetycznie dźwięk.
Wzięła swoją małą torebkę i bez słowa wyszła z pokoju, nie
zwracając uwagi na Kahyssa, który odprowadził ją zdziwionym
spojrzeniem, które następnie przeniósł na Ymgraela.
– Tylko tyle ubrań wzięła? -
zapytał, wciąż z tym samym wyrazem twarzy.
– Yhym – Ymgrael przytaknął z
uśmiechem, łapiąc dwie duże torby podróżne.
[...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz