2017-06-09

Rozdział 2 / 1

Freski, wykonane z użyciem nowoczesnej technologii holograficznej i magicznych iluzji, przedstawiały najróżniejsze sceny: od prezentacji sylwetek pojedynczych postaci, po sceny batalistyczne. Wszystkie one miały jednak wspólny mianownik – dotyczyły historii Królestwa Ludzi i nawiązywały do przeszłości w wybiórczy sposób. Pomijanie pewnych wydarzeń podczas utrwalania dziejów w ten czy inny sposób nie było niczym dziwnym. Wszak Królestwo istniało od niepamiętnych czasów. Aula Uniwersytetu Fantasmagorii była wprawdzie wyjątkowo obszernym pomieszczeniem, jednak i ona miała swoje fizyczne ograniczenia, które zdawały się być wykorzystane co do centymetra. Gdyby tylko było to możliwe, umieszczenie kolejnego zdobienia w tej – dla niektórych pięknej, a dla innych kiczowatej – sali, spowodowałoby jej pęknięcie, eksplozję, czy inny spektakularny sposób wyrażenia słów „brak umiaru”. Aula była jednak wciąż tylko pomieszczeniem w budynku, a te zwykle nie reagowały w ten sposób. W ogóle nie reagowały...
Takie właśnie oderwane od kontekstu myśli, wypełniały umysł Ymgraela gdy rozglądał się po otoczeniu czekając, aż tłum akolitów, Mistrzów i ważnych osobistości spoza Kolektywu zajmie miejsca. Przesadnie zdobiona aula, zbudowana na planie okręgu, była jednak bardzo pojemna, dlatego napływ gapiów trwał w najlepsze już od kilku dłuższych chwil. Szybkie spojrzenie w stronę podestu umieszczonego pod ścianą, naprzeciw wejścia głównego, upewniło Ymgraela, że nie tylko on w napięciu wyczekuje na zajęcie wszystkich miejsc. Siedzący pośród niewielkiego gremium Mistrzów Kolektywu Antoni Bader, dumnie prezentował się w okazałej szacie Fantasmagoryków, taksując wzrokiem przybyłych. Ten korpulentny, starzejący się mężczyzna jak zawsze zachowywał pełną powagę i profesjonalizm, czego nie można było powiedzieć o kilku jego towarzyszach zajmujących miejsca na podeście. Tylko Bader nie prowadził żadnych rozmów, skupiając się na tym co ma zaraz nastąpić. Gdy tylko spostrzegł, że ostatni z przybyłych zajęli miejsca na otaczających środek auli, kilkunastu rzędach ław - tym samym zasłaniając swoimi ciałami wszechobecne na ścianach freski i dając nieco odpoczynku oczom od tej pstrokacizny – wstał ze swojego fotela, nieco niezgrabnie poprawiając na sobie szatę.

– Proszę o ciszę! - zawołał, a nie widząc efektu, użył magii by być lepiej słyszalnym i ponowił polecenie.
Ymgraela, jak zawsze w takich sytuacjach, uderzyło przywiązanie Fantasmagoryków do magii w momentach, kiedy skutecznie można by ją zastąpić osiągnięciami technicznymi. Aula, jak chyba każde tego typu pomieszczenie w Królestwie, posiadała dobrej jakości system nagłaśniający. Mimo to Bader wolał użyć magii, niż mówić do mikrofonu. Poniekąd praktyczne, ale i nieco efekciarskie, gdy weźmie się pod uwagę, że na sali znajdowały się także osoby spoza Kolektywu. W przypadku Badera było to jednak raczej przyzwyczajenie, niż chęć zaimponowania komukolwiek.
– W imieniu Kolektywu witam wszystkich zebranych z okazji dzisiejszej indagacji! - powiedział, gdy tylko ucichły rozmowy.
Cały Bader, pomyślał Ymgrael, powstrzymując się od przewrócenia oczami. Prościej by było, jakby wprost nazwał to przesłuchaniem, ale przecież musi zachować oficjalny styl.
– Niestety, Najwyższy Fantasmagoryk nie będzie obecny, dlatego to na mnie spoczął obowiązek poprowadzenia tego spotkania. Niechaj zwycięży Świadomość! - kontynuował Bader.
– Niechaj zwycięży! - uroczysta odpowiedź dobiegła z ust zgromadzonych.
– Celem indagacji będzie ustalenie zasadności użytej metody oraz nieznanych dotychczas faktów w zamknięciu dzisiejszego poranka projektu chłopa Boba ze wsi Bezdrzewy przez akolitę Ymgraela Jaaranoha. Dla zachowania porządku merytorycznego oraz dla przybliżenia tematu osobom niewtajemniczonym w dotychczasowe działania konsylium projektu, jako jego przewodniczący, przytoczę teraz najważniejsze fakty – rzekł Antoni Bader, przenosząc wzrok na niewielkie urządzenie elektroniczne, na ekranie którego wyświetlały się uporządkowane dane. Zrobił to odruchowo, najlepiej ze wszystkich wiedział o wszystkim, co Kolektyw zgromadził na temat projektu Boba z Bezdrzew.
Przez kilka kolejnych minut przemawiał wyłącznie Bader. O tym, jak przed dwoma laty Kolektyw otrzymał informację o śpiączce Boba. O tym, jak przez ten okres badano jego przypadek, podejmując kilkukrotnie próby rozwiązania problemu z zapewnieniem, że Fantasmagorycy dokładali wszelkich starań by takowe osiągnąć. A po położeniu nacisku na „uzyskaniu bezprecedensowych danych badawczych, mimo braku progresu w dążeniu do zamknięcia projektu”, także o tym, co stało się tego dnia.
Ymgrael, po części z dumą, ale i z nieprzyjemnym dreszczem na karku, słuchał o tym, czego dokonał. Wiedział, że zrobił dobrze i zapewne każda z obecnych w auli osób, pomijając elementy pokroju Lima, uważała tak samo. Niemniej sposób w jaki to osiągnął był równie „bezprecedensowy”, co te dane, które rzekomo pozyskano.
Dupa, a nie bezprecedensowy! Po prostu nikt się nie chwali jak zrobi w cudzym śnie krwawą jatkę, bo zaraz by stanął przed komisją!
Akolita uśmiechnął się do swoich myśli, wiedząc doskonale, że nie jest jedynym stosującym takie metody, choć na pewno jedną z bardzo nielicznych osób robiących to publicznie. Niestety, nie zmieniało to faktu, że jego – tak samo jak każdego w Kolektywie – obowiązywały reguły, według których mogli wykonywać to co robili. Miał tylko nadzieję, że wykonanie zadania, jakim było uratowanie Boba, usprawiedliwi jego czyny. W przeciwnym razie...
– … akolito Yaaranoh! - z zamyśleń wyrwał go głos Badera, najwyraźniej wołającego go co najmniej drugi raz.
– Tak, Mistrzu Bader? - rzekł wstając i czując na sobie wzrok kilku tysięcy par oczu.
– Prosiłem, abyś przedstawił swoją wersję dzisiejszych wydarzeń z odniesieniem do kontekstu oraz wcześniejszych przygotowań.
To hańba! Dziedzic nawet nie słucha, co się do niego... - zaprotestował Lim, siedzący kilka krzeseł od Badera.
– Proszę czekać na swoją kolej, Mistrzu Limie! – przerwał mu z upomnieniem przewodniczący konsylium oraz komisji.
Pod gęstą brodą Ymgraela sformował się ledwie zauważalny uśmiech tryumfu, skierowany do Lima. Na więcej nie mógł sobie pozwolić ze względu na jego wyższą pozycję w hierarchii, jak i na oficjalny charakter okoliczności w jakich się znaleźli. Akolita wziął więc głębszy oddech i z uniesioną głową, spojrzał w czujne oczy Badera.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz