2017-06-16

Rozdział 2 / 2

[...]
– Do projektu chłopa Boba z Bezdrzew zostałem przydzielony dwa miesiące temu. By być bardziej precyzyjnym: dokładnie czwartego dnia miesiąca Lanoa, roku pięćset drugiego dynastii Loharlów. Pracę nad projektem rozpocząłem wraz z grupą akolitów z pierwszego roku, pod okiem Mistrza Antoniego Badera, często współpracując z pozostałymi członkami konsylium, czyli Mistrzami: Hamalem Kahyssem, Agnerem Voghem oraz Robciem – to znaczy Roberem Limem – Ymgrael rozpoczął relację przed komisją.
Akolita obserwował kątem oka czerwieniejącą twarz ostatniego z wymienionych. Reakcja Lima i brak upomnienia ze strony Badera sprawiły Ymgraelowi podwójną satysfakcję.
– Przeszło miesiąc uczestnictwa w projekcie dało mi pewien wgląd w metody pracy konsylium oraz motywację jego członków. Wraz z pozostałymi akolitami każdorazowo dostawaliśmy podobne zadania. Nie wytykając palcami, część Mistrzów skupiała się na rozwiązaniu problemu, podczas gdy inni, cóż... - Ymgrael przeniósł wymownie wzrok na Lima. - Potrafię zrozumieć konieczność badań zwyczajów i zachowań społeczeństwa, w tym też jej najuboższych przedstawicieli, ale koszmar wywołany klątwą, w którym człowiek uwięziony jest przez lata, nie jest najlepszą okolicznością ku temu. Wrodzona niechęć do niżej urodzonych tego bynajmniej nie tłumaczy.
– Akolito, proszę do rzeczy – Bader rzekł bez emocji w głosie.
Ymgrael dopiero teraz oderwał wzrok od Lima. Wciągnął głęboko powietrze, unosząc nieco głowę.

– Ależ Mistrzu, nawet na chwilę nie zboczyłem z tematu! Mówię o tym dlatego, że uważam to za konieczne dla kontekstu mojej decyzji. - Po słowach Ymgraela na chwilę zapadła cisza, którą celowo przedłużył, aby każdemu z obecnych utkwiło w pamięci to, co powiedział. - Choć jestem zaledwie akolitą pierwszego roku, jestem też Fantasmagorykiem. A to, w moim odczuciu, zobowiązuje. Nie mogłem dłużej obserwować bezczynnie, jak część z przełożonych zaniedbuje naszego pacjenta, niepotrzebnie wydłużając jego cierpienia. Zrobiłem więc to, czego tak naprawdę nie próbował nikt z zaangażowanych w projekt – udałem się do wsi Bezdrzewy i zdobyłem informacje kluczowe do zdjęcia klątwy.
– Akolito Jaaranoh, przedstawiciele Kolektywu odwiedzali Bezdrzewy kilkukrotnie – zaprotestował Kahyss, siedzący po lewej stronie Badera. W jego głosie słychać było raczej ciekawość, niż pretensję.
– Z całym szacunkiem Mistrzu, ale jak widać bez efektów. Z resztą to właśnie te informacje miałem na myśli.
– I jak, Dziedzicu, udało ci się to osiągnąć, co? - Lim nie wytrzymał, czerwony na twarzy.
– Zabawne, zważywszy kto pyta! - Ymgrael rozejrzał się po sali, nie dając wytrącić się z równowagi. - Odpowiadając na pytanie, Mistrzu, ja w przeciwieństwie do pana, nie wycierałem sobie butów biednym chłopstwem i zamiast wszem i wobec ogłaszać skąd przybyłem i kogo reprezentuję, postarałem się zrozumieć ich takimi, jacy są, samemu na krótko wczuwając się w ich położenie.
– Innymi słowy, użyłeś oszustwa i podstępu! To takie... - Lim już podnosił się ze swojego krzesła, chcąc najwyraźniej zacząć jeden ze swoich monologów.
– Nie! - Ymgrael rzekł nie podnosząc głosu, ale tak dobitnie, by usłyszał to każdy na sali. - Wiedzieli z kim mają do czynienia. Wystarczyło okazać im odrobinę szacunku, by przynajmniej niektórzy z nich chcieli rozmawiać. Wcześniejsze wizyty Mistrza Lima i innych „reprezentantów”, utrudniły mi zadanie, ale nie uniemożliwiły go. Jeżeli będę mógł, z chęcią w końcu wyjaśnię czego dowiedziałem się w Bezdrzewach.
– Mistrzu Limie, czy ma pan jeszcze jakieś pytania do akolity? Nie? Doskonale, proszę kontynuować – Antoni Bader nawet nie czekał aż Lim jakoś ustosunkuje się do jego pytania. Choć mówił pozornie bez emocji, dla osób, które znały go na co dzień, nie było wątpliwości, że jest zirytowany.
Ymgrael nie wiedział jedynie czy bardziej zachowaniem jego, czy Lima.
– Nie wdając się w szczegóły zjednywania sobie przychylności miejscowych, powiem tylko, że rozmawiałem z kilkoma osobami. Najcenniejszych rzeczy dowiedziałem się od niejakiego Abelarda z Bezdrzew, dalekiego kuzyna Boba i skądinąd bardzo intrygującego człowieka. To on wtajemniczył mnie w meandry sekretów wioski i udziału w nich Boba – tłumaczył Ymgrael.
Zgromadzony tłum, podobnie jak Mistrzowie, milczeli, wyczekując na kluczowe w całym zajściu informacje.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz