[...]
– Do projektu chłopa Boba z
Bezdrzew zostałem przydzielony dwa miesiące temu. By być bardziej
precyzyjnym: dokładnie czwartego dnia miesiąca Lanoa, roku pięćset
drugiego dynastii Loharlów. Pracę nad projektem rozpocząłem wraz
z grupą akolitów z pierwszego roku, pod okiem Mistrza Antoniego
Badera, często współpracując z pozostałymi członkami
konsylium, czyli Mistrzami: Hamalem Kahyssem, Agnerem Voghem oraz
Robciem – to znaczy Roberem Limem – Ymgrael rozpoczął relację
przed komisją.
Akolita obserwował kątem oka
czerwieniejącą twarz ostatniego z wymienionych. Reakcja Lima i brak
upomnienia ze strony Badera sprawiły Ymgraelowi podwójną
satysfakcję.
– Przeszło miesiąc uczestnictwa
w projekcie dało mi pewien wgląd w metody pracy konsylium oraz
motywację jego członków. Wraz z pozostałymi akolitami
każdorazowo dostawaliśmy podobne zadania. Nie wytykając palcami,
część Mistrzów skupiała się na rozwiązaniu problemu, podczas
gdy inni, cóż... - Ymgrael przeniósł wymownie wzrok na Lima. -
Potrafię zrozumieć konieczność badań zwyczajów i zachowań
społeczeństwa, w tym też jej najuboższych przedstawicieli, ale
koszmar wywołany klątwą, w którym człowiek uwięziony jest
przez lata, nie jest najlepszą okolicznością ku temu. Wrodzona
niechęć do niżej urodzonych tego bynajmniej nie tłumaczy.
– Akolito, proszę do rzeczy – Bader rzekł bez emocji w głosie.
Ymgrael dopiero teraz oderwał
wzrok od Lima. Wciągnął głęboko powietrze, unosząc nieco głowę.
– Ależ Mistrzu, nawet na chwilę
nie zboczyłem z tematu! Mówię o tym dlatego, że uważam to za
konieczne dla kontekstu mojej decyzji. - Po słowach Ymgraela na
chwilę zapadła cisza, którą celowo przedłużył, aby każdemu z
obecnych utkwiło w pamięci to, co powiedział. - Choć jestem
zaledwie akolitą pierwszego roku, jestem też Fantasmagorykiem. A
to, w moim odczuciu, zobowiązuje. Nie mogłem dłużej obserwować
bezczynnie, jak część z przełożonych zaniedbuje naszego
pacjenta, niepotrzebnie wydłużając jego cierpienia. Zrobiłem
więc to, czego tak naprawdę nie próbował nikt z zaangażowanych
w projekt – udałem się do wsi Bezdrzewy i zdobyłem informacje
kluczowe do zdjęcia klątwy.
– Akolito Jaaranoh,
przedstawiciele Kolektywu odwiedzali Bezdrzewy kilkukrotnie –
zaprotestował Kahyss, siedzący po lewej stronie Badera. W jego
głosie słychać było raczej ciekawość, niż pretensję.
– Z całym szacunkiem Mistrzu, ale
jak widać bez efektów. Z resztą to właśnie te informacje miałem
na myśli.
– I jak, Dziedzicu, udało ci się
to osiągnąć, co? - Lim nie wytrzymał, czerwony na twarzy.
– Zabawne, zważywszy kto pyta! -
Ymgrael rozejrzał się po sali, nie dając wytrącić się z
równowagi. - Odpowiadając na pytanie, Mistrzu, ja w
przeciwieństwie do pana, nie wycierałem sobie butów biednym
chłopstwem i zamiast wszem i wobec ogłaszać skąd przybyłem i
kogo reprezentuję, postarałem się zrozumieć ich takimi, jacy są,
samemu na krótko wczuwając się w ich położenie.
– Innymi słowy, użyłeś
oszustwa i podstępu! To takie... - Lim już podnosił się ze
swojego krzesła, chcąc najwyraźniej zacząć jeden ze swoich
monologów.
– Nie! - Ymgrael rzekł nie
podnosząc głosu, ale tak dobitnie, by usłyszał to każdy na
sali. - Wiedzieli z kim mają do czynienia. Wystarczyło okazać im
odrobinę szacunku, by przynajmniej niektórzy z nich chcieli
rozmawiać. Wcześniejsze wizyty Mistrza Lima i innych
„reprezentantów”, utrudniły mi zadanie, ale nie uniemożliwiły
go. Jeżeli będę mógł, z chęcią w końcu wyjaśnię czego
dowiedziałem się w Bezdrzewach.
– Mistrzu Limie, czy ma pan
jeszcze jakieś pytania do akolity? Nie? Doskonale, proszę
kontynuować – Antoni Bader nawet nie czekał aż Lim jakoś
ustosunkuje się do jego pytania. Choć mówił pozornie bez emocji,
dla osób, które znały go na co dzień, nie było wątpliwości,
że jest zirytowany.
Ymgrael nie wiedział jedynie czy
bardziej zachowaniem jego, czy Lima.
– Nie wdając się w szczegóły
zjednywania sobie przychylności miejscowych, powiem tylko, że
rozmawiałem z kilkoma osobami. Najcenniejszych rzeczy dowiedziałem
się od niejakiego Abelarda z Bezdrzew, dalekiego kuzyna Boba i
skądinąd bardzo intrygującego człowieka. To on wtajemniczył
mnie w meandry sekretów wioski i udziału w nich Boba – tłumaczył
Ymgrael.
Zgromadzony tłum, podobnie jak
Mistrzowie, milczeli, wyczekując na kluczowe w całym zajściu
informacje.
[...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz