2017-10-06

Rozdział 4 / 6

[...]
Delikatna mgła niosła ze sobą przyjemną, kwiatową woń, ograniczając przy tym pole widzenia w przestronnym pomieszczeniu. W skutek tego, przeciwległej ściany nie było widać, podobnie jak wielu z oddalonych obiektów. A było co oglądać, wszak ta sala stanowiła wizualizację wszystkich wspomnień księżniczki Pygraeli Jaaranoh. Każde wydarzenie, które pamiętała, a nawet te, które skrywała głęboko w podświadomości, tu były na wyciągnięcie ręki. Brak doświadczenia dziewczyny w kreowaniu tego typu miejsc wewnątrz świadomego snu skutkował tym, że pamięć przybrała nieuporządkowaną formę. Zamiast jednolitego przedstawienia momentów z życia Pygraeli, było tu całe mrowie naściennych fresków, obrazów i książek – każda wedle własnych form przekazu, ujawniała swój rąbek skrywanych tajemnic.
Nerana i Ymgrael ruszyli wzdłuż jednej ściany, przyglądając się pobieżnie najświeższym wspomnieniom. Liczyli, że szybko odnajdą te, których szukali, w końcu księżniczka cierpiała z powodu klątwy od stosunkowo niedawna.
– Słyszałeś kiedyś o takim przypadku? - zagadnęła Nerana, kartkując jedną z cienkich książeczek.
– Nie i to mnie martwi. Ta klątwa zachowuje się, jakby adaptowała się do sytuacji. Zupełnie, jakby potrafiła przybierać na sile lub uczyła się naszych sztuczek – Ymgrael odpowiedział, patrząc na obraz, na którym Pygraela uciekała przed znajomą im zjawą, tym razem w scenerii miejskiej.
– Hm?
– Sama zobacz. – Zatrzymał się, patrząc w oczy przyjaciółki. - Mistrzowie usiłowali pomóc Pydze na odległość. Początkowo odnosili sukcesy, po czym klątwa uderzyła ze zdwojoną mocą. Teraz przy kontakcie fizycznym ustabilizowaliśmy sen, a mimo to koszmar znów uderzył.
– I to w trakcie świadomego snu. To w ogóle możliwe? - Nerana zmarszczyła brwi, przekrzywiając głowę.
– Dobre pytanie – odpowiedział jej Ymgrael, ruszając dalej wzdłuż ściany. - Moim zdaniem, mamy tu do czynienia z bardzo skomplikowaną, może nawet kilkupoziomową klątwą.
Chyba że... nie, o tym jej nie mogę powiedzieć. Nie, póki są inne możliwości, pomyślał Ymgrael, milknąc na chwilę.
– Ciekawe – Nerana mruknęła pod nosem po kilku sekundach.
Ymgrael podszedł do dziewczyny, stojącej przed wystawą czternastu obrazów. Dwa z nich – te najbliżej wejścia, od którego przyszli – ukazywały Pygraelę gonioną przez znaną im zjawą. Siedem kolejnych ukazywało stado czarnych, gnijących ptaków, rozszarpujących księżniczkę w różnych sceneriach. Ostatnie trzy ukazywały drastyczną, wyimaginowaną chorobę, pożerającą tkankę wciąż żywej Pygraeli, powoli uśmiercając ją w towarzystwie wyraźnego, silnego bólu.
– Nie masz wrażenia, że to jest nienormalne? - Nerana zapytała.
– Na pewno nie jest normalne, że na moją kuzynkę rzucono klątwę – Ymgrael odgryzł się za przytyk, który dziewczyna rzuciła w jego kierunku, zanim weszli do sali pamięci.
– Menda. Jak już przestałeś odbijać tę sarkastyczną piłeczkę, to może byś się wyraził. Przypomnę ci, że mamy mało czasu. Kahyss może w każdej chwili wymięknąć i wtedy całe zwiedzanie szlag trafi.
Ymgrael nie odpowiedział już Neranie, przyglądając się z uwagą obrazom. Zdziwił się, że pierwszy nie zauważył tego, co przed nim najwyraźniej spostrzegła dziewczyna.
– Trzy różne sposoby uśmiercania. W każdym różne scenerie... - mruczał pod nosem.
– No dajesz, detektywie...
– To faktycznie nie jest normalne. - Ymgrael założył ręce przed sobą i przygryzł dolną wargę, zastanawiając się nad konsekwencjami tego, co odkryli.
– Przebłysk ymgraelowego geniuszu za, trzy, dwa...
– Nera, daj spokój – akolita rzucił jej karcące spojrzenie. - Słyszałaś kiedyś, by klątwa w trakcie swojego działania, zmieniała sposób wpływu na ofiarę? Zupełnie jakby nudziły ją sposoby, jakimi odbiera życie sennej emanacji Pygi...
– Mówiłam, że cię olśni. – Nerana uśmiechnęła się zaczepnie. - Nie, pierwszy raz spotykam się z czymś takim. - Dodała już poważnie.
– Musimy spróbować wywabić Strażnika. Może uda się z niego coś wyciągnąć, choć przy tym poziomie skomplikowania całej klątwy, wątpię by to było możliwe. Wiesz co, Nera, zastanawiam się nad jeszcze jedną rzeczą.
– Jaką?
– Nad śmiercią – Ymgrael powiedział, przyglądając się obrazowi, na którym Pygraelę rozszarpują ptaki. - To nie jest jedyny sposób straszenia w koszmarach. A tu wszędzie widać dążenie klątwy do odbierania życia, do tego przy użyciu sposobów jednoznacznie się z nią kojarzących. Zjawa o fizjonomii śmierci, rozkładające się ptactwo, choroba powodująca gnicie tkanek...
– Myślisz o... - Nerana lekko pobladła.
– O Letiferii, tak. Przecież Kahyss mógł nas zabrać do Doliny Śmierci nie tylko w celach edukacyjnych i po to, co stamtąd zabrał. A jeżeli w ten sposób chciał nam dać do zrozumienia, że ta klątwa ma związek z nekromancją? - Ymgrael zasugerował.
– Weź mnie nawet tak nie strasz – akolitka wzdrygnęła się.
– Teoretycznie to możliwe. – Ymgrael spojrzał na obrazy z zadumą. - Letiferia jest przecież pochodną Fantasmagorii, więc też operuje w snach. Ktoś wystarczająco potężny mógłby...
Pokój pamięci Pygraeli zatrząsł się. Część obrazów i ksiąg spadło na posadzkę, ściany zaczęły pękać. Najwyraźniej klątwa pokonywała Kahyssa, lub przynajmniej poważnie dotknęła świadomości księżniczki. Nerana i Ymgrael wiedzieli, że nie są tu już bezpieczni. Oboje czym prędzej rzucili się do zdobionych wrót, którymi dostali się do tej sali. Akolitka dosięgnęła klamki pierwsza. Pociągając do siebie drzwi, wpuściła do środka silny powiew wiatru, niosącego ze sobą czarne, zwiewne drobiny czerni.
Oboje przebiegli przez przejście na sekundę lub dwie przed tym, jak całe pomieszczenie zapadło się w sobie, znikając w bladym rozbłysku. Widok jaki zastali, zmroził Ymgraela. Tuż przy nich stał pochylony Mistrz Kahyss, rozpościerając ręce po skosie ku górze, na boki. Dookoła roztaczała się czerwona bariera magii, którą Fantasmagoryk podtrzymywał z wyraźnym trudem. Uwadze Ymgraela nie uszły krople potu spływające po skroniach mentora i jego zacięta mina.
Poza barierą, polana i las ją otaczający płonęły, trawione przez piekielne ognie wydobywające się z pęknięć ziemi, uwalniających na powierzchnię płynną lawę. Czarne drobiny, które wpadły chwilę wcześniej przez otwarte drzwi, okazały się spalonymi fragmentami drzew, głównie liści, uniesionymi do góry przez ogrzane powietrze. Wszędzie wokół bariery zgromadzone były mroczne, pozbawione rysów twarzy upiory o zapadniętych twarzach, identyczne ze zjawą, która wcześniej okrutnie mordowała poprzednie emanacje Pygraeli. Sama księżniczka zaś siedziała nieopodal na ziemi, trzymając oburącz głowę i krzycząc spazmatycznie.
– Macie? - Kahyss spojrzał w ich stronę. Mówienie przychodziło mu z trudem.
– Wynośmy się stąd! - krzyknął Ymgrael.
Mistrz Kolektywu jedynie skinął głową, opuszczając barierę i wpuszczając trupi odór, a tym samym tuziny zjaw w ich stronę. Zaraz po tym Ymgrael, Nerana i Kahyss zniknęli, pozostawiając senne wyobrażenie księżniczki Pygraeli na pastwę pomiotu klątwy.
Odzyskali świadomość niemal od razu po opuszczeniu snu księżniczki, zdążając na moment, w którym ta zbudziła się z krzykiem i zlana potem. Ona i Kahyss dyszeli ciężko, łapiąc z trudem oddech – Pygraela z minionego strachu, on z wysiłku.
– No, to było coś – Kahyss uśmiechnął się po chwili. - Macie? - powtórzył pytanie.
– Nie macie – odpowiedziała mu Nerana, podchodząc do Pygraeli i sprawdzając w jakim jest stanie.
– Ale mamy trochę ciekawych informacji. Musimy, Mistrzu przedyskutować kilka spraw. Pyga, jak się czujesz? - Ymgrael odwrócił się do kuzynki.
Księżniczka nie odpowiedziała, patrząc wciąż w jeden punkt, przed siebie.
[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz