[...]
Zardzewiałe zawiasy zaskrzypiały
przenikliwie, gdy otworzyły się wrota do kamiennej wieży. W
przypadku budowli liczącej kilka tysięcy lat nie było to niczym
zaskakującym, nawet pomimo faktu zakonserwowania jej magią.
Wdzierające się do środka światło dzienne rozjaśniło szarawą
posadzkę pokrytą warstwą pyłu i brudu. Ymgrael i Nerana weszli
pomału do środka. Zaraz za nimi do wieży wkroczył Mistrz Kahyss,
zamykając drzwi i przy pomocy magii rozświetlając wnętrze.
Dopiero teraz mogli dokładnie
przyjrzeć się zastanemu widokowi. Wszystko - od posadzki, przez
zaokrąglone ściany, aż po strop – zbudowane było z
jednolitych kamiennych bloków. Wystrój był bardzo surowy, wewnątrz
znajdowały się tylko dwa połamane i próchniejące, drewniane
krzesła i kupka czegoś, co mogło być dawniej rodzajem małej
szafki, lub komody. Mogło, bo obecnie bardziej przypominało górkę
drewna w finalnej fazie rozkładu, z elementami metalowymi, niż
cokolwiek użytkowego.
Naprzeciw wejścia, obok
prowadzącej na górę drabiny, znajdowała się magiczna bariera,
otulająca trzecią część pomieszczenia bezbarwną, prześwitującą
powłoką. Wewnątrz znajdował się kamienny filar, do którego coś
było przytwierdzone łańcuchami. Nerana zbliżyła się nieco, po
czym odskoczyła jak oparzona, odruchowo zalewając swoje ciało
warstwą błękitnej bariery obronnej.
Ymgrael dopiero teraz zorientował
się na co patrzy. Istota – obecnie leżąca nieruchomo na ziemi –
cała pokryta była wieloletnim brudem. Była skrajnie wychudzona,
pokryta długimi, rzadkimi włosami, przez które prześwitywała
blada, popękana skóra, uwydatniająca kości i siateczkę
podskórnych żył. Nie to jednak było powodem instynktownej
ucieczki Nerany. Akolitka oddaliła się niemal do wyjścia z wieży,
przez fakt, że istota przykuta do filaru wyglądała, jakby w
makabryczny sposób zszyto ze sobą kilka osób.
Stworzenie to, niewątpliwie wyczuwając
obecność przedstawicieli Kolektywu, nad wyraz zwinnie wstała z
podłogi. Miało ponad dwa metry wzrostu, w miejscu, gdzie można by
spodziewać się jej głowy, znajdowały się dwie pary małych nóg,
zwisające bezwładnie na boki. Trzy ludzkie, zdeformowane głowy
wyrastające z okolic brzucha, wpatrywały się w Ymgraela, który
zauważył, że jedna z pięciu gałek ocznych, które łypały na
niego, są w rzeczywistości zrośniętymi dwiema. Akolita zdążył
jeszcze wypatrzeć dwie małe główki - jakby dziecięce - w miejscach,
gdzie normalnie u człowieka znajdowały się pachy, zanim istota
wydała z siebie przeszywający dźwięk. Kakofonia zgrzytu, pisku i
wrzasku wydobywała się z ust trzech dorosłych głów na brzuchu.
Istota zaszarżowała w stronę Ymgreala, jednak przywiązane do
różnych części jej ciała łańcuchy skutecznie ją zatrzymały,
naprężając się z metalicznym brzękiem.
– To właśnie Barnaba Nemero. -
głos Kahyssa odbił się ponuro od ścian pomieszczenia. - Oraz
jego teściowie i dzieci.
– To potworne... - powiedziała Nerana. Mimo tego, że szeptała, słychać było drżenie jej
głosu.
– Ale jak?! - zdziwił się
Ymgrael podchodząc bliżej i zatrzymując się bezpośrednio przy
magicznej barierze. - Letiferia pozwala łączyć dusze w jednym
ciele?! Fascynujące...
Kahyss podszedł bliżej, jednak
Nerana wolała utrzymać dystans. Mistrz Kolektywu wiedział o co
chodzi akolicie, dlatego nie zaniepokoiła go jego reakcja. Wiedza o
istocie magii, w tym Magii Snu, a także jej korelacji z duchową
cząstką wszelkich żywych stworzeń była jedną z podstaw edukacji
na Fantasmagoryka. Wiadome było między innymi, że każda istota ma
własną, niepowtarzalną duchową emanację, zwaną potocznie duszą
oraz, że jest ona nierozerwalnie przydzielona do jednego ciała
fizycznego. To co widzieli teraz po drugiej stronie bariery zdawało
się zadawać kłam temu twierdzeniu.
– Nemero był prekursorem –
rzekł Kahyss, stając obok Ymgraela. - Nikt przed nim nie próbował
wskrzesić istoty rozumnej. Próby na roślinach i zwierzętach były
obiecujące, ale i one nie wyszły wówczas z wczesnej fazy badań.
– To było oczywiste, że mu się
nie udało, ale nie spodziewałem się takiego efektu. Raczej czegoś w stylu
tego ma`ghula z zewnątrz.
– Tak niestety kończy się
igranie z zakazanymi praktykami. – Kahyss kontynuował. - Nemero
co prawda zdołał wskrzesić swoje dzieci, ale podczas rytuału
popełnił wiele błędów. Skończyło się tym, że on, teściowie
i dzieci zostali pochłonięci przez wir mrocznej magii. Owocem
owego obrządku Letiferii jest to, co widzicie przed sobą.
Plugawiec, istota składająca się z ciał i dusz kilku istot,
połączonych magią.
– Czy oni wszyscy żyją? - Nerana
ośmieliła się podejść, widząc, że łańcuchy nie pozwalają
istocie oddalić się od filaru. Najwyraźniej założyła, że skoro jest tak przytwierdzony do
niego od dawna, jest mało prawdopodobne, by akurat teraz miał się
uwolnić.
– Tak, aczkolwiek dzieci przez
większość czasu pogrążone są w swego rodzaju letargu. To
dobrze, bo plugawiec ma niewiele wspólnego z tymi, którymi był
przed połączeniem – Kahyss odpowiedział. - Jest świadom,
jednak jego umysł to zlepek trzech osób, z których każda
podświadomie stara się uzyskać dominację. Niestety, ludzkie
odruchy zatracił dawno temu. Początkowo ponoć można było się z nim
komunikować, choć wówczas nie był jeszcze przyzwyczajony do
nowej sytuacji i ciągłego bólu, więc kontakt był utrudniony.
Gdy już do tego przywykł, jego szaleństwo rozwinęło się na
tyle, by stanowił zagrożenie dla otoczenia. Wtedy przykuto go
łańcuchami, a dookoła utworzono tę barierę. Od tysiącleci co
jakiś czas któryś z Mistrzów Kolektywu przybywa tu i uzupełnia
moc magiczną, utrzymującą działanie tego więzienia.
– Nie chcę wyjść na bezduszną,
ale czy nie lepiej byłoby ich po prostu nie wiem.... - Nerana
zawahała się, patrząc na plugawca.
– Zabić? Próbowano w ten sposób
skrócić męki tej piątki ludzi. - Kahyss pokręcił głową. -
Niestety, tak potężne istoty Letiferii są w zasadzie
nieśmiertelne. Być może istnieje sposób by wyrwać je ze stanu
nie-śmierci, ale od tysięcy lat nie prowadzimy badań praktycznych
nad Nekromancją, a bez tego, takiego sposobu raczej nigdy nie
poznamy.
W czasie gdy Kahyss tłumaczył
to wszystko akolitom, plugawiec z agresją starał się zerwać
łańcuchy. Szarpał je, biegał, próbował wyrwać z kamiennego
filaru – sądząc po wszechobecnych śladach nie był to pierwszy
raz. Niespodziewanie jednak wyprężył się i znieruchomiał,
wpatrując w Ymgraela. Po chwili zbliżył zdeformowane dorosłe
głowy tyle ile pozwalały mu okowy do bariery, zastygając na
wysokości twarzy akolity. Teraz, gdy istota się nie ruszała, widać
było wyraźnie rysy osób, z których została utworzona.
Choć groteskowo powykrzywiane, pozwoliłyby rozpoznać kim były przed połączeniem każdemu, kto znałby ich twarze.
– Ciekawe... - Hamal Kahyss
zmarszczył brwi widząc, co robi plugawiec. - Bardzo ciekawe...
– Chyba im się podobasz –
Neranie wyraźnie wracała wcześniejsza zadziorność.
– Wiesz, Nerano, że to może być
prawda? - Kahyss zaskoczył ją tym stwierdzeniem. - Tylko kilka
razy ten plugawiec zachowywał się w ten sposób. Ostatnim razem
kilkadziesiąt lat temu, gdy...
– Gdy? - Ymgrael zapytał po
chwili ciszy widząc, że Kahyss zastanawia się nad czymś głęboko.
– Nie, nic. Nie ważne –
odpowiedział Mistrz. - Skupmy się na tym, po co tu przyszliśmy.
Widzicie tamtą klapę w podłodze?
Ymgrael i Nerana spojrzeli we
wskazanym kierunku. Wewnątrz magicznej bariery, w zasięgu łańcuchów
plugawca, znajdowała się ledwo widoczny spod kurzu drewniany właz.
– Muszę tam po coś zejść. Mam
dla was zadanie.
– Oj, chyba mi się to nie
spodoba... - Nerana ściągnęła usta.
– Nerano, skorzystasz z magii by
wytworzyć wyłom w barierze, przez który będę mógł przejść i
utrzymasz go.
– Tak, zdecydowanie mi się nie
podoba... - dziewczyna zamknęła oczy mając nadzieję, że gdy je
otworzy, będzie w zupełnie innym miejscu. Nie była.
– Sam nie mogę tego zrobić. Będę
potrzebował całkowitego skupienia na dole – wyjaśnił Kahyss. -
Ty Ymgrealu, wprowadzisz te pięć osób w jednym ciele w fazę REM
i wejdziesz do ich zbiorczego snu. To go uspokoi, mnie pozwoli
działać, a ty doświadczysz czegoś nowego. Sen tej piątki to coś
zupełnie innego niż klasyczne sny zbiorowe.
Ymgrael dotknął bariery. Dłoń
cierpła od kontaktu z tak potężną magią. Nie przejmował się
tym. Czekało go nowe, z pewnością interesujące doświadczenie.
Kolejny krok do opanowania Fantasmagorii w stopniu nieosiągalnym dla
większości. Czuł ekscytację. I strach na myśl o tym, o czym śnić może istota
mająca w sobie pięć tak odmiennych dusz ludzkich.
[...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz