2017-11-10

Rozdział 5 / 2

[...]
Oszałamiający zapach wytwornych potraw swą intensywnością dorównywał głośności rozmów prowadzonych przez gości. Gdyby ktoś nie wiedział, jak liczni są szeroko rozumiani dworzanie w Erji-Nubba, mógłby pomyśleć, że na ucztę zjechali ludzie z całego Księstwa. Szlachcice i pomniejsi szlachetkowie, mający nadaną ziemię hrabiowie, posiadający niewiele ponad tytuł baronowie, całe zastępy lordów i jeszcze od nich liczniejsi rycerze na usługach Księżnej – wszyscy oni mieli tak bogatą heraldykę, a przy tym doprowadzoną do tak wyraźnych granic absurdów, jak obfite było zdobnictwo każdej rzeczy, jaka wychodziła spod rąk Erjinów. Oczywiście mnogość tego, co podano na uginające się od jadła i trunków stołach, nie ustępowała pod tym względem towarzystwu, które miało to konsumować. Świeżo przygotowane dania mięsne – przeważnie z dziczyzny – niewątpliwie królowały tego dnia, ale wszędzie gdzie nie spojrzeć z łatwością dostrzec można było owoce morza, egzotyczne jadalne rośliny, zmyślnie przygotowane zamorskie przysmaki w delikatnym niczym obłoki cieście, a nawet hodowane pod ziemią przez Kvurów grzyby o słodko pikantnej nucie, podawane wraz z całą gamą sałat, dressingów i specjalnych mieszanek przypraw, opracowanych specjalnie dla dań z tego specjału. Nie zabrakło też niezliczonych przystawek, spośród których prym wiodły znane na cały świat pasztety przygotowywane z użyciem aromatów drogocennych drzew, tak cenionych przez Erjinów. Wszystkiemu temu towarzyszyły kryształowe karafki z tuzinami najprzedniejszych napitków, którymi nie pogardziłyby najpotężniejsze koronowane głowy w historii Kręgu Pierwszego.
Przez całe młodzieńcze życie Ymgrael przywykł do rozmachu, z jakim jego matka organizowała tego typu uroczystości. Do tego stopnia, że zdążyły mu one spowszednieć. Niemniej teraz, będąc na pierwszej uczcie od wielu miesięcy, musiał choć sam przed sobą przyznać, że zatęsknił za smakiem niektórych z obecnych tu specjałów. Kuchnia, jakiej uświadczył po przyjęciu w poczet akolitów Kolektywu, co prawda należał do bardzo dobrych, ale chyba nic w całym znanym świecie nie mogło równać się z tym, co znał z Erji. Czując trochę wyrzuty sumienia, na myśl o tym, że pochodzi z tak zamożnej rodziny, podczas gdy całe społeczności prowadzą proste, czasem nawet ubogie życie, spojrzał na Neranę. Dziewczyna wywodziła się z najniższych warstw społecznych w Królestwie Ludzi i żywiła głęboką niechęć do wysoko urodzonych. Dlatego też zaskoczyło Ymgraela to, że nie ma oporów w patrzeniu łakomym wzrokiem na te wszystkie wykwintności. Może taki styl życia nie przeszkadza jej, a jedynie nie lubi szlachty i całej reszty mi podobnych, Ymgrael zadał sobie pytanie w umyśle i niemal od razu tego pożałował.
– Jest najzwyczajniej zakłamana, jak wszyscy Ludzie – cichy głos Fonsa nie dawał o sobie zapomnieć. - Zawsze gdy macie możliwość podniesienia swojego poziomu społecznego, albo chociaż poczuć się jak królowie, robicie to. A potem zapominacie o wcześniejszych uprzedzeniach.
– Nie znam nikogo bardziej altruistycznego niż Nerana. Może nie lubi wysoko urodzonych, ale... - Ymgrael odpowiedział stanowczo we własnych myślach.
– O, proszę cię, robalu! Za długo hasam po waszych snach, za wiele marzeń śmiertelników już poznałem, zbyt wiele takich sam podsycałem i odbierałem, by takie bajeczki robiły na mnie wrażenie! Może i taka próbuje być, ale w głębi serca potrafi być zimna i nieustępliwa. Jakby mogła bezkarnie przejąć władzę i żyć jak królowa, to zrobiłaby to, nawet jakby przy tym poleciało kilka głów. Sam byś tak zrobił, nie zaprzeczaj.
– Jakbyś jeszcze się nie zorientował, to jestem dziedzicem tronu w Erji – Ymgrael uśmiechnął się, uznając to za doskonałą ripostę. - A zamiast tego wybrałem życie Fantasmagoryka, wraz z koniecznością zmagania się z takimi potworami jak ty. To chyba kłóci się z tym co...
– Tak, tak, jesteś dziedzicem. I co z tego? Erji jest, o ile wiem, małym wypierdkiem waszego gatunku. Bogatym, ale i tak zaledwie skrawkiem ziemi władanej przez Ludzi. A przypomnij mi, gdzie i pod czyim zwierzchnictwem jest ten całym Kolektyw Fantasmagoryków? Czyżby Królestwa? Hm?
– Do czego zmierzasz? - Ymgrael ściągnął brwi, idąc wzdłuż stołów, nie zwracając uwagi na przyjazne zaczepki znajomych dworzan.
– Jaki ty jesteś wolno myślący, doprawdy... - Kpiny Fonsa były niemal namacalne. - Kto by się zadowolił Erji, jak może spróbować przejąć całe Królestwo! Albo chociaż stanąć na czele Kolektywu.
Ymgrael zmrużył oczy. Starał się o tym nie myśleć, by nie dawać satysfakcji istocie czytającej mu w myślach. Niestety Fons miał z jednym rację. Ymgrael zamierzał zawalczyć o szczyt hierarchii Fantasmagoryków. Nigdy do tej pory nie myślał w ten sposób o zamianie niemal pewnego obecnie objęcia władzy w Erji na potencjalne przewodzenie Kolektywowi. Czuł złość na samego siebie, że nie potrafi odeprzeć tego argumentu Fonsa, powiększaną przez świadomość, że dawny salmarn doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Akolita niemal fizycznie wyczuwał zadowolenie Fonsa.
– Skup się, robalu. Jesteś blisko mojego rdzenia. Pospiesz się, bo mam coraz większą ochotę spalić ten zagajnik, który wyśniła właśnie twoja nudna kuzynka.
[...]

2 komentarze:

  1. Wiesz, jak na pierwszy raz z Twoją twórczością jest bardzo dużo nazw własnych. Pogubiłem się :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kontynuacja wcześniejszych rozdziałów, gdzie wszystkie te nazwy były wyjaśniane, więc nie dziwię się. :)

      Usuń