[...]
Ymgrael czuł na sobie badawcze
spojrzenie Kahyssa. Młody akolita doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, że nie powinien okazywać znajomości tematu na widok, jaki ujrzał za oknem powozu. W teorii nie powinien mieć dostępu do tej
wiedzy i nie był pewny jakie konsekwencje może ponieść, jeżeli
jego samowolne korzystanie z utajnionych baz danych Kolektywu wyjdzie
na jaw. Kahyss może nie był szczególnie zasadniczym z Mistrzów,
ale i on nie popierałby tego, co zrobił Ymgrael.
Z drugiej
strony, przecież to on nas tu sprowadził,
pomyślał Ymgrael. Uznał, że najlepiej będzie zignorować widok
zza okna i udawać, że niczego nie zauważa, przynajmniej na razie.
– Co to jest? - niemal szeptem
zapytała Nerana. W jej głosie słychać było zdziwienie
wymieszane z niepokojem.
Ymgrael wykorzystał jej reakcję,
by samemu zbliżyć twarz do okna. W zasadzie widok był wciąż ten
sam – drzewa i krzewy tworzyły nieprzebytą ścianę roślin,
rosnąc wzdłuż zdewastowanej drogi. Coraz więcej z okazów flory
wyglądało jednak dziwacznie – gdy Ymgrael spostrzegł to przed
kilkunastoma sekundami, były to pojedyncze egzemplarze, teraz można
było mówić już o dziesiątkach – zupełnie jakby toczyła je
jakaś choroba. Zieleń liści zmieniła się w bladą szarość,
pnie, niezależnie od gatunku, nabrały ciemnego, mrocznego kolorytu,
kontrastując z listowiem. Jednocześnie do nozdrzy akolity dotarł
zapach nabierający wciąż na sile. Charakterystyczna, niepodobna do
niczego woń niosła się przez las, który z każdym kolejnym metrem dalej,
wydawał się coraz silniej zainfekowany.
– Ymgrael, wiesz co to takiego,
prawda? - zapytał Kahyss po chwili milczenia.
Cholera, wie. Czyli reszta też. To pewnie dlatego Najwyższy Fantasmagoryk nas tu wysłał.
Nerana patrzyła to na widok za
oknem, to na Ymgraela i Kahyssa. Minę miała przy tym pełną
sprzecznych emocji. Ewidentnie przeszkadzało jej to, że jako jedyna
nie jest wtajemniczona, a przy tym stan lasu wyraźnie ją niepokoił.
W końcu Ymgrael oderwał wzrok od jednolitej ściany chorych drzew,
patrząc dłużej w dwukolorowe oczy przyjaciółki, stwierdzając z
zaskoczeniem, że jej farbowane, ciemnoszare włosy dobrze komponują
się kolorystycznie z obecnym otoczeniem powozu.
– Jesteśmy w miejscu dotkniętym
szczególnym typem magicznego spaczenia – powiedział, nie
odrywając wzroku z jej twarzy i czekając na reakcję Kahyssa.
Mistrz jednak milczał, dlatego
Ymgrael zdecydował się kontynuować wyjaśnianie. Szczególnie, że
tak zdawkowa informacja najwyraźniej tylko pogłębiła niepokój
Nerany.
– Ktoś doprowadził tu do
magicznego kataklizmu, z użyciem Magii Snu. Konkretnie jej
zabronionej odmiany, Letiferii.
– Trzeba przyznać, że szybko
chłoniesz wiedzę, chłopcze. Dużo wiesz na ten temat, biorąc pod
uwagę, że tylko przez niecałe pół godziny mogłeś poszperać w
utajnionych bazach danych i nie mogłeś zgrać informacji do
późniejszej analizy – Kahyss powiedział z kamienną miną, a
Ymgrael nie wiedział, czy Mistrz go chwali, czy wręcz przeciwnie. Najpewniej w ten sposób próbował dowiedzieć się, ile Ymgrael faktycznie wie.
– Cóż... - zaczął, przeczesując brodę palcami. - Porobiłem
trochę zdjęć. Klasyka zawsze w modzie.
Kahyss odwzajemnił mu uśmiech,
tym samym uspokajając.
– Może mi ktoś w końcu
powiedzieć o co chodzi z tą lasagną, czy jak jej tam? - Nerana
rzekła z wcześniejszą zaczepnością.
Ymgrael wyjrzał ponownie za okno,
zbierając myśli. Widok dotkniętych magicznym spaczeniem roślin
napełniał go dobrze skrywaną trwogą. Jego wiedza nie była pełna,
ale mniej więcej wiedział, co musiało się tu wydarzyć, by okolica
wyglądała w ten a nie inny sposób. Gdy już miał wyjaśnić
Neranie więcej, Kahyss przejął w tym względzie inicjatywę. Co
Ymgrael przyjął z już zupełnie nie udawaną ulgą.
– Letiferia, jak wspomniał
Ymgrael, to odmiana Fantasmagorii, inaczej Magii Snu. I tak jak ona,
ma też swoją drugą, potoczną nazwę. – Kahyss spojrzał na
Ymgraela, wyraźnie sprawdzając jego wiedzę.
– Nekromancja. – Ymgrael starał
się, by jego głos zabrzmiał normalnie. Mimo to miał wrażenie,
jakby te kilka sylab miało w sobie znacznie więcej mroku, niż
jego codzienna mowa.
– Czyli wskrzeszanie trupów?!
Zombie?! Szkielety?! - Nerana wyglądała na przestraszoną. Ymgrael
nie dziwił się jej, zareagował podobnie, gdy zetknął się po
raz pierwszy z poważnym podejściem do tematu Letiferii.
– Nie do końca, ale tak, to ma
związek z umarłymi – Hamal Kahyss odpowiedział ze spokojem.
Niemal jak na zawołanie ze
skraju lasu rozbrzmiał donośny, niski ryk. Wyglądając przez okno,
wszyscy troje ujrzeli zwierzę – duże, rogate. Wyglądające jakby
się rozkładało, lecz wciąż żywe, wpatrujące się zamglonymi
ślepiami w przejeżdżający powóz.
– Zawracamy – dziewczyna powiedziała, po chwili ciszy.
– Niestety, Nerano. Z resztą bez
obaw, one tylko wyglądają upiornie. Z zachowania są takie same
jak wszystkie inne. Różnica polega głównie na tym, że nie mogą
umrzeć w klasyczny sposób. Ten vabar musi mieć kilka tysięcy
lat, tak jak wszystko tutaj, co jest dotknięte spaczeniem
Letiferii.
– Kilka tysięcy...
– Mistrzu, ale to wciąż bardzo
niebezpieczne! - zaprotestował Ymgrael, tym razem zgadzając się,
z Neraną. Wiedział czego można się tu spodziewać, a zapewnienia
Kahyssa o braku zagrożenia były dla niego jedynie sposobem na
uspokojenie Nerany.
Kahyss uśmiechnął się
nieznacznie, gdy z głębi lasu dobiegł kolejny, tym razem jeszcze
groźniej brzmiący ryk.
– Przy mnie nic wam nie grozi. A
przynajmniej taką nadzieję miał Najwyższy Fantasmagoryk,
wysyłając nas tu – Mistrz powiedział z niesłabnącym, tak charakterystycznym dla niego
uśmiechem.
W tym samym momencie coś uderzyło z dużą siłą w bok powozu.
[...]
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńNastępny fragment będzie z tych nieco dłuższych ;)
Usuń