2017-07-28

Rozdział 3 / 3

[...]
Ymgrael czuł na sobie badawcze spojrzenie Kahyssa. Młody akolita doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien okazywać znajomości tematu na widok, jaki ujrzał za oknem powozu. W teorii nie powinien mieć dostępu do tej wiedzy i nie był pewny jakie konsekwencje może ponieść, jeżeli jego samowolne korzystanie z utajnionych baz danych Kolektywu wyjdzie na jaw. Kahyss może nie był szczególnie zasadniczym z Mistrzów, ale i on nie popierałby tego, co zrobił Ymgrael.
Z drugiej strony, przecież to on nas tu sprowadził, pomyślał Ymgrael. Uznał, że najlepiej będzie zignorować widok zza okna i udawać, że niczego nie zauważa, przynajmniej na razie.
– Co to jest? - niemal szeptem zapytała Nerana. W jej głosie słychać było zdziwienie wymieszane z niepokojem.
Ymgrael wykorzystał jej reakcję, by samemu zbliżyć twarz do okna. W zasadzie widok był wciąż ten sam – drzewa i krzewy tworzyły nieprzebytą ścianę roślin, rosnąc wzdłuż zdewastowanej drogi. Coraz więcej z okazów flory wyglądało jednak dziwacznie – gdy Ymgrael spostrzegł to przed kilkunastoma sekundami, były to pojedyncze egzemplarze, teraz można było mówić już o dziesiątkach – zupełnie jakby toczyła je jakaś choroba. Zieleń liści zmieniła się w bladą szarość, pnie, niezależnie od gatunku, nabrały ciemnego, mrocznego kolorytu, kontrastując z listowiem. Jednocześnie do nozdrzy akolity dotarł zapach nabierający wciąż na sile. Charakterystyczna, niepodobna do niczego woń niosła się przez las, który z każdym kolejnym metrem dalej, wydawał się coraz silniej zainfekowany.
– Ymgrael, wiesz co to takiego, prawda? - zapytał Kahyss po chwili milczenia.
Cholera, wie. Czyli reszta też. To pewnie dlatego Najwyższy Fantasmagoryk nas tu wysłał.
– Domyślam się – odpowiedział uznając, że nie warto dłużej udawać.
Nerana patrzyła to na widok za oknem, to na Ymgraela i Kahyssa. Minę miała przy tym pełną sprzecznych emocji. Ewidentnie przeszkadzało jej to, że jako jedyna nie jest wtajemniczona, a przy tym stan lasu wyraźnie ją niepokoił. W końcu Ymgrael oderwał wzrok od jednolitej ściany chorych drzew, patrząc dłużej w dwukolorowe oczy przyjaciółki, stwierdzając z zaskoczeniem, że jej farbowane, ciemnoszare włosy dobrze komponują się kolorystycznie z obecnym otoczeniem powozu.
– Jesteśmy w miejscu dotkniętym szczególnym typem magicznego spaczenia – powiedział, nie odrywając wzroku z jej twarzy i czekając na reakcję Kahyssa.
Mistrz jednak milczał, dlatego Ymgrael zdecydował się kontynuować wyjaśnianie. Szczególnie, że tak zdawkowa informacja najwyraźniej tylko pogłębiła niepokój Nerany.
– Ktoś doprowadził tu do magicznego kataklizmu, z użyciem Magii Snu. Konkretnie jej zabronionej odmiany, Letiferii.
– Trzeba przyznać, że szybko chłoniesz wiedzę, chłopcze. Dużo wiesz na ten temat, biorąc pod uwagę, że tylko przez niecałe pół godziny mogłeś poszperać w utajnionych bazach danych i nie mogłeś zgrać informacji do późniejszej analizy – Kahyss powiedział z kamienną miną, a Ymgrael nie wiedział, czy Mistrz go chwali, czy wręcz przeciwnie. Najpewniej w ten sposób próbował dowiedzieć się, ile Ymgrael faktycznie wie.
– Cóż... - zaczął, przeczesując brodę palcami. - Porobiłem trochę zdjęć. Klasyka zawsze w modzie.
Kahyss odwzajemnił mu uśmiech, tym samym uspokajając.
– Może mi ktoś w końcu powiedzieć o co chodzi z tą lasagną, czy jak jej tam? - Nerana rzekła z wcześniejszą zaczepnością.
Ymgrael wyjrzał ponownie za okno, zbierając myśli. Widok dotkniętych magicznym spaczeniem roślin napełniał go dobrze skrywaną trwogą. Jego wiedza nie była pełna, ale mniej więcej wiedział, co musiało się tu wydarzyć, by okolica wyglądała w ten a nie inny sposób. Gdy już miał wyjaśnić Neranie więcej, Kahyss przejął w tym względzie inicjatywę. Co Ymgrael przyjął z już zupełnie nie udawaną ulgą.
– Letiferia, jak wspomniał Ymgrael, to odmiana Fantasmagorii, inaczej Magii Snu. I tak jak ona, ma też swoją drugą, potoczną nazwę. – Kahyss spojrzał na Ymgraela, wyraźnie sprawdzając jego wiedzę.
– Nekromancja. – Ymgrael starał się, by jego głos zabrzmiał normalnie. Mimo to miał wrażenie, jakby te kilka sylab miało w sobie znacznie więcej mroku, niż jego codzienna mowa.
– Czyli wskrzeszanie trupów?! Zombie?! Szkielety?! - Nerana wyglądała na przestraszoną. Ymgrael nie dziwił się jej, zareagował podobnie, gdy zetknął się po raz pierwszy z poważnym podejściem do tematu Letiferii.
– Nie do końca, ale tak, to ma związek z umarłymi – Hamal Kahyss odpowiedział ze spokojem.
Niemal jak na zawołanie ze skraju lasu rozbrzmiał donośny, niski ryk. Wyglądając przez okno, wszyscy troje ujrzeli zwierzę – duże, rogate. Wyglądające jakby się rozkładało, lecz wciąż żywe, wpatrujące się zamglonymi ślepiami w przejeżdżający powóz.
– Zawracamy – dziewczyna powiedziała, po chwili ciszy.
– Niestety, Nerano. Z resztą bez obaw, one tylko wyglądają upiornie. Z zachowania są takie same jak wszystkie inne. Różnica polega głównie na tym, że nie mogą umrzeć w klasyczny sposób. Ten vabar musi mieć kilka tysięcy lat, tak jak wszystko tutaj, co jest dotknięte spaczeniem Letiferii.
– Kilka tysięcy...
– Mistrzu, ale to wciąż bardzo niebezpieczne! - zaprotestował Ymgrael, tym razem zgadzając się, z Neraną. Wiedział czego można się tu spodziewać, a zapewnienia Kahyssa o braku zagrożenia były dla niego jedynie sposobem na uspokojenie Nerany.
Kahyss uśmiechnął się nieznacznie, gdy z głębi lasu dobiegł kolejny, tym razem jeszcze groźniej brzmiący ryk.
– Przy mnie nic wam nie grozi. A przynajmniej taką nadzieję miał Najwyższy Fantasmagoryk, wysyłając nas tu – Mistrz powiedział z niesłabnącym, tak charakterystycznym dla niego uśmiechem.
W tym samym momencie coś uderzyło z dużą siłą w bok powozu.
[...]

2 komentarze:

  1. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny fragment będzie z tych nieco dłuższych ;)

      Usuń