2017-04-28

Rozdział 1 / 3

[...]
– Potrzebujesz czegoś z naszej strony? - zapytał mistrz Bader.
– Jedynie nieingerowania w to, co będę robił – odparł Ymgrael, po czym zmarszczył brwi. - Chciałbym również, żeby Jamlen i Nerana pomogli mi bez ponoszenia potencjalnych konsekwencji moich decyzji.
– Wspomniani akolici wystąpcie! - nakazał Bader, nie spuszczając Ymgraela z oczu i zachowując wciąż ten sam, pozbawiony uczuć wyraz twarzy. - Czy zgadzacie się na udzielenie wsparcia akolicie Ymgraelowi Jaaranohowi w próbie zamknięcia projektu?
Z kręgu zakapturzonych wyszły dwie osoby, od razu przytakując i zdejmując nakrycia głowy: szczupły blondyn o jasnobłękitnych oczach i ostrych rysach twarzy oraz niewysoka brunetka o długich, falowanych, farbowanych włosach barwy ciemnoszarej z ciemniejszymi końcówkami i dwukolorowych tęczówkach – jednej ciemnozielonej, drugiej niebieskiej. Oboje, podobnie jak Ymgrael mieli nieco ponad dwadzieścia lat.
– A zatem postanowione! - Bader podniósł głos, odczekał chwilę, a widząc, że zgromadzeni nie rozchodzą się, jakby sobie tego najwyraźniej życzył, rzekł już znacznie ciszej: - Ymgraelu, musisz liczyć się z poważnymi konsekwencjami w razie niepowodzenia. W twojej sytuacji...
– W mojej sytuacji? - Ymgrael prychnął z irytacją. - Mistrza zdaniem powinienem siedzieć cicho i nie ingerować w tak ważne sprawy?
– Przewodniczący konsylium miał raczej na myśli to, że niestety nie cieszysz się poważaniem wśród większości akolitów. Oficjalne nałożenie kary to jedno, ale spodziewaj się też zaognienia sytuacji z kolegami - rzekł Kahyss, po czym uśmiechnął się szeroko. – Nie, żebyśmy spodziewali się twojej klęski, jedynie teoretyzuję.
– Jak zawsze gdy w grę wchodzi los kogoś innego! – wtrąciła się ze złością Nerana Barbieri.
– Nera, daj spokój. Mistrz Kahyss akurat nam sprzyja! - Jamlen szybko zareagował. Z trójki przyjaciół on zdawał się zachowywać najwięcej rozsądku, gdy dyskusja schodziła na niebezpieczne tory. - Przepraszamy was, Mistrzowie. Za pozwoleniem, oddalimy się teraz by przedyskutować sytuację.
– Zezwalam – krótko rzekł Bader, patrząc z dezaprobatą na buntowniczą Neranę.
– Chwila! - niemal krzyknął Lim, purpurowy ze złości. - Wyjaśnij mi, Dziedzicu, czemu wybierasz pomoc akolitów, którzy tylko nieznacznie przewyższają cię wiedzą i umiejętnościami, a nie poprosiłeś nawet o wsparcie nas, Mistrzów Kolektywu? Doprawdy, takie samouwielbienie...
– Im ufam – Ymgrael celowo mu przerwał, odpowiadając najspokojniej jak potrafił przy irytacji, którą odczuwał. - Wam nie.
Lim, patrząc z nienawiścią na Ymgraela, sprawiał wrażenie osoby, która zdecydowanie przesadziła z ostrymi przyprawami, ale usilnie stara się tego nie okazać.
– Krótko, zwięźle i na temat! To lubię – Kahyss roześmiał się.
– Przepraszamy na moment – Jamlen złapał Neranę za nadgarstek, gdy ta już szykowała się do kolejnej ostrzejszej wypowiedzi.
Ymgrael skinął głową przełożonym, wzrok kierując tym razem ku Kahyssowi. Odchodząc i kierując swoich przyjaciół w miejsce, gdzie nikt by im nie przeszkadzał, zwrócił jeszcze uwagę na ściszone rozmowy między Baderem i pozostałymi Mistrzami. Z ich gestykulacji i mimiki jasno wynikało, że nie wierzą w powodzenie Ymgraela. Szczególnie widoczne było to na twarzy Lima, do którego najwyraźniej dopiero teraz dotarło, że klęska młodego akolity, oznaczać będzie satysfakcję dla niego samego. Ymgrael uśmiechnął się nieznacznie, wyobrażając sobie minę Lima, gdy wszystko pójdzie po jego myśli.
– Nie musiałeś mnie powstrzymywać! - włosy Nerany zafalowały, gdy ostentacyjnie zatrzymała się pośrodku niewielkiego pomieszczenia.
Znajdowali się we wnętrzu jednej z chat. Ich ciała nadal były eteryczne, więc chłopi przebywający wewnątrz, nie widzieli ich, w dalszym ciągu zachowując się niespokojnie po gwałtownym zniknięciu im z oczu Ymgraela.
– Kahyss akurat jest w porządku, mogłabyś mu odpuścić – odparł jej Jamlen.
– Odpuścić?! Kahyss wcale nie jest lepszy od reszty paniczyków!
– Mimo że stara się być uprzejmy? - Ymgrael postanowił się wtrącić, chociaż wiedział doskonale, że tej dyskusji nie wygra.
Nerany, gdy się zdenerwowała, nie dało się przekonać, że jest w błędzie. W takich sytuacjach najlepiej było przeczekać, aż jej wzburzenie minie.
– Jak już to udaje sympatycznego, mając w tym jakiś interes! Z resztą, z kim ja o tym rozmawiam! Ty i tak tego nie zrozumiesz! - Nerana obrzuciła Ymgraela wściekłym spojrzeniem, po czym poszła kilka kroków w stronę ściany izby.
– Ale... - Ymgrael rozłożył bezradnie ręce, szukając wzrokiem wsparcia u przyjaciela.
Szczupły blondyn pokręcił jedynie głową, dając mu do zrozumienia, by dał spokój.
– Powiedz może jaki masz plan. Rozumiem, że wycieczka się udała? - Jamlen zmienił temat.
Na dźwięk tych słów, Nerana odwróciła się ponownie do obu mężczyzn. Na jej twarzy szybko znikały ostatnie przejawy irytacji, zastępowane przez zaciekawienie. Niespiesznie podeszła ponownie do Ymgraela.
– Nie mówiłeś, że się gdzieś wybierasz. Słyszałam, że byłeś chory, nawet miałam cię dzisiaj odwiedzić po zajęciach – przymrużyła oczy.
– Uparłabyś się, żeby ze mną jechać, a Mistrzowie by się na to nie zgodzili – Ymgrael przepraszająco wzruszył ramionami. - Odwiedziłem tę wioskę.
– Bezdrzewy? Przecież to strasznie daleko od Leagnii!
– Dlatego nie było mnie całe dwa dni – akolita zaśmiał się. - Pozwiedzałem trochę, popytałem chłopów.
– I dałeś sobie radę w rozmowach z prostym ludem? - Nerana uniosła brwi w udawanym zdziwieniu, w rzeczywistości zaczepnie nawiązując do jego wysokiego urodzenia.
– Jesteś dla mnie doskonałą nauczycielką w tym temacie – Ymgrael odparł z trudem zachowując powagę.
Oboje wpatrywali się nawzajem w swoje oczy z kamiennymi minami. I niemal jednocześnie roześmieli się szczerze.
[...]

2 komentarze:

  1. No, no, no... coraz ciekawiej się robi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poznaliśmy drużynę :) Akcja zawiązuje się coraz bardziej, czekam na ciąg dalszy. Wiarygodnie kreujesz relacje między bohaterami - bardzo naturalnie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń